Już nie pamiętam, w którym artykule to wyczytałam, ale sens wypowiedzi osoby, z którą prowadzony był wywiad brzmiała mniej więcej tak: Jeżeli czegoś lub kogoś nie jesteśmy w stanie zmienić, to to, co może nam przynieść ulgę, to przeżycie żałoby po stracie wyobrażenia, że mogło być inaczej. Bardzo mnie ta wypowiedź ujęła, szczególnie w kontekście tego, że od wielu miesięcy zajmuje się pracą terapeutyczną z osobami, które doświadczyły śmierci bliskich – realnej i bardzo namacalnej straty drugiego człowieka. Czasami nagła, czasami spodziewana śmierć zabrała ich raz na zawsze.

Dotychczas nie patrzyłam więc na żałobę w kategoriach możliwości jej przeżywania wobec utraconych nadziei, planów, pomysłów, wyobrażeń, marzeń, oczekiwań. Tymczasem wielu mi znanych ludzi, w tym ja sama, na codzień mierzy się z tym, że czegoś nie osiągają, czegoś nie mają, czegoś nie dostają albo czegoś nie udaje im się dać. I mimo wzmożonych wysiłków, nie dzieje się to czego chcieliby, cierpią i nie potrafiąc zapomnieć o tym, nie żyją w pełni, oczekują cudu.

A gdyby tak w takiej sytuacji przejść przez proces żałoby?

Najpierw opłacz to, czego nie masz. Wyraź wszystkie emocje, które pojawiły się wobec tego braku – złość, smutek, żal, bezsilność, poczucie winy, bezradność. Wypłacz wszystkie łzy świata, bo jak pisał ks. Krakowiak – nie wypłakane łzy pozostają w człowieku.

Potem zacznij powolny proces urealnienia i akceptacji, że czegoś nie masz i mieć nie będziesz. Przyjrzyj się faktom, opowiedz głośno sobie lub komuś, o czym tak marzyłaś/marzyłeś, jakie to miało dla Ciebie zalety, jakie wady. Następnie pożegnaj tą myśl – realnie bądź symbolicznie np. pisząc list lub wygłaszając mowę lub wręcz będąc w dialogu z tym aspektem.

Potem znajdź w swoim sercu  i w życiu miejsce dla utraconego wyobrażenia, nadziei, marzenia. Gdzie nie zapomniane ale przytulone, uśpione będzie sobie mieszkać. Może ten symboliczny list będzie miał swoje puzderko  bezpiecznie umieszczone w głębokiej szufladzie? A może spalisz go i rozrzucisz popiół po łące?

Byś w końcu wyszła/wyszedł ku życiu – zobaczył/a, że pomimo braku tego czego pragnęłaś/pragnąłeś możesz odczuwać radość, czerpać satysfakcję z tego, co masz. Że możesz nadal snuć fantastyczne plany!

Zdarza się przecież, że Twój szef w pracy nie jest wymarzonym ideałem przełożonego, partner życiowy ma mnóstwo wad, które mimo Twojego wysiłku ma nadal, dzieci mają swój temperament i nie chcą zostać Twoimi „klonami”, czasami okazuje się, że przyjaciel zawiódł i Twoja opinia o przyjaźni na śmierć i życie runęła. Myślisz, że wygrasz w totolotka i już 10 lat nic, wymarzony domek w górach nadal jest mglistą ideą. Tak czasami bywa i zamiast przysparzać nam radości w oczekiwaniu, przysparza nam smutku w niespełnieniu!

Ale może wtedy zamiast wciąż i od nowa rozpamiętywać, żałować, czuć się nieszczęśliwym warto dać sobie prawo do przeżycia żalu po tej stracie. Może to się okazać końcem – ale też początkiem czegoś zupełnie nowego.