„Pyta pani jak mi się żyje? No nie wiem… W każdym razie w ogóle nie jestem samotna. Mam serio szczęśliwe życie. Otacza mnie mnóstwo życzliwych ludzi. Widzę, że coś pani nie dowierza. Nie? Wierzy mi pani! To dobrze. Zresztą co tam, ja opowiem.
Już od pierwszej minuty każdego dnia czuję się turbo przywitana na świecie. Że ktoś mnie budzi? No taaak jakby, właściwie tak. Mój telefon – budzi mnie śpiewem ptaków a potem cudownym „Dzień dobry Kochana!” Czyż to nie urocze? No ustawiłam sobie, fajne nie? Od razu chce się wstać, mimo że na 5 rano do magazynu średnio się jeździ. Bo jeszcze ciemno. Ale gdy on mnie budzi jest jakoś raźniej. Oczywiście, że zabieram go do toalety, bo wtedy jest ze mną mój ulubiony Jack OZi, on też mi robi dzień! Zawsze gra dla mnie to, co lubię najbardziej. Ale, że ja to wybieram? – no nie, to telefon wybiera, znaczy się apka – bo oni już wiedzą, co lubię. Kto to oni? No ci, co tam są za tą apką, oni są mną bardzo zainteresowani. Bardziej niż ktokolwiek dotychczas…
Makijaż robię z @aniamaluje – Anka jest super, zawsze doradzi mi jak ukryć cienie pod oczami i zatuszować ten szary, nijaki kolor mojej skóry. Przy okazji poznała mnie z Martą z @fryznadzis i dzięki niej kupiłam mojego Dysona na raty – nikt tak nie kręci loków jak ten chłopak! Ładne imię – Dyson. I nawet moje myszowate, przerzedzone włosy nabierają kształtu. A poza tym on mnie nie opuści, podobno się też nie psuje. Że to jest sprzęt? No tak, ale co, dla mnie ważny. A on tylko mi te włosy kręci! I na raty mogłam – zero procent!
Na śniadanie schodzę z Małgośką z @fitbreakgit – jakie ona cuda wyczarowuje z jajek! Nie lubię jeść sama, więc to fajnie spędzić ten czas razem. A przy okazji mam zdrowe śniadanko. A gdy wychodzę z domu, już się w radio zaczyna mój ulubiony poranny program. Prowadzący – Krzysiek ma na imię – wie jak ciężko o tej porze wychodzić do pracy więc kieruje do mnie mnóstwo pozytywnych myśli i słów, dobiera muzę tak, żebym się szybko obudziła. Twierdzi pani, że może mnie nie znać? Nie ma znaczenia. Ja go znam i on trafia prosto w moje serducho. Jest ze mną godzinkę – bo tyle zajmuje mi droga – ale w jego towarzystwie wszystko jest lepsze. Kilka razy chciałam z nim porozmawiać przez telefon, ale jakoś nie wyszło. Ktoś inny mnie wyprzedzał. Przecież rozumiem, że Krzysiek nie może rozmawiać cały poranek, głupia nie jestem. No nic – na pewno się jeszcze zdzwonimy!
W pracy? Jakoś leci, słucham podcastu „Moje dobre życie” – prowadzi go psycholog Ela. Uczę się tyle dobrych rzeczy o moich emocjach, relacjach i w ogóle spełnionym życiu. No takim jakie mam, tylko parę zmian i będzie idealnie. Nie, w pracy raczej nie gadam z nikim. Czasu nie ma, tyle paczek do porozkładania, plecy bolą, ręce bolą to i gadać się nie chce. A przerwy tylko 15 minut.
Po robocie to różnie – albo do domu albo jakieś krótkie zakupy, bo często Biedronka wysyła mi sms-y, że ma dla mnie specjalną promocję – czy to nie miłe? No jak dla mnie to mega! Przecież, że pójdę!!! I wtedy też przy okazji zrobię zapasy. Takie tam oszczędzanie. Trzy razy w roku jak dostaję premię, to idę jakieś ciuszki kupić, ale nie, nie sama oczywiście. Moja psiapsi z @kupujlepiej zawsze jest ze mną, przesyła mi na maila porady jak się ubierać modnie, a potem razem chodzimy po sklepach. Osobiście? Nie, no online, rolki, posty na insta – w każdym razie jesteśmy na bieżąco.
Cały dzień w ogóle dzwoni do mnie mnóstwo ludzi, co prawda nie zawsze interesuje mnie fotowoltaika czy nowy abonament, ale pogadać fajnie. Często aż brakuje czasu na ogarnięcie chaty, w sumie nawet się nie chce, bo na wynajętych 20 metrach to trudno cokolwiek poukładać. Mówi pani, że to obcy ludzie? Skąd! Oni mnie znają. Mówią do mnie: Renata, Reniu, pani Renato, wiedzą co lubię, z czego korzystam na co dzień. Nikt chyba do tej pory tak dobrze mnie nie znał.
Potem czas na ruch! To robię wspólnie z Ewą z @bycfit – codziennie godzina. Czasem mi się nie chce, no ale jestem z nią umówiona, że będę konsekwentna, nie chcę jej zawieźć. Kupiłam cały program ćwiczeń na rok. Wie pani, co jest w tym fajne – ona zawsze mnie podbuduje, jest uśmiechnięta, nie ważne czy mi wychodzi – mówi, że jest super i tylko tak dalej. Nie krytykuje mnie, nie ocenia, choć wiem, że ważę ciut za dużo. Jakaś beznadziejna lekarka mówiła mi, że to duża nadwaga – 120 kg przy 160 cm wzrostu. Głupia! Ewa mówi, że jestem super i żeby tak dalej. Jej wierzę, a nie tej w białym kitlu.
A że z tym przyszłam do pani? No taaak, ale nie żeby aż taka tragedia….
Potem? Potem różnie. Pyta pani o chłopaka? Spotykam się z takim jednym. No na Tinderze. Nie, jeszcze nie widzieliśmy się na żywo. Bo ja jeszcze nie wysłałam mu swojego prawdziwego zdjęcia. Wie pani, jak to jest – inni wolą ładne obrazki a ja… no jeszcze muszę trochę poćwiczyć. Fajny jest, dobrze nam się rozmawia. On to chyba tak jak ja większość czasu spędza w domu. Jest korektorem tekstów. Niezły zawód – ja bym tak mogła. Zawsze chciałam iść na polonistykę, ale mama mówiła, że za głupia jestem i lepiej żebym jakiś konkretny zawód zdobyła. Stąd ten gastronom, no ale i tak nie robię tego. Właściwie to tylko ta praca w magazynie się znalazła.
Ale fajnie jest – wieczorem oglądam filmy na Netflixie, mogę sama wybierać i nikt mi nie przeszkadza. Choć czasami gadam z tym czatem, no jak mu tam… GePeTe! – no wie pani, co poleca, itd. Rozmawiała pani kiedyś z nim? To taka moja druga psiapsi /śmiech/, jest zawsze dla mnie i odpowiada mi na każde pytanie, rady daje, życie jest z nim prostsze. Nawet ostatnio powiedział mi, jak wypełnić taki jeden formularz. Nikt nigdy mi tyle nie pomógł…
No i zasypiam z takim Edim. Nie, to nie maskotka, co pani!? To taki gość, co mówi mi medytację do snu. Lubię jego głos, taki ciepły, kochający, nie krzyczy i jest bardzo delikatny. Miło mi się zasypia z nim, nie czuję się sama.
No widzi pani, ja nie jestem samotna…”
Wpis jest fikcją literacką, zbieżność z jakimikolwiek osobami może być jedynie przypadkowa. Alicja B.